APW'04
'Automatyka i Pomiary w Warszawie 2004'
(16 września 2004 r.)

Konferencja integracyjno-historyczna zorganizowana z okazji 45-lat Sekcji Automatyki i Pomiarów OW SEP



Jacek Ryszard Przygodzki *

 

O PROFESORZE KAZIMIERZU DREWNOWSKIM (1881-1952)

 

Z okazji takiego jubileuszu**/ warto przypomnieć sylwetkę profesora Kazimierza Drewnowskiego, wielkiego elektryka który był działaczem i wiceprzewodniczącym SEP oraz przewodniczącym Komisji Słownictwa Elektrycznego SEP.

Profesor urodził się w Stanisławowie. Ukończył studia w Politechnice Lwowskiej, ale nie poprzestał na tym. Studiował dwie różne dyscypliny: technikę wysokich napięć i radiotelegrafię na dwóch Politechnikach: w Zurichu i Darmstadzie. Z obydwu tych umiejętności korzystał później w życiu zawodowym. Profesor pracował także w zakładach Siemensa, najlepszych jakie były na terenie zaboru Austriackiego, miał więc także praktykę przemysłową co miało zapewne wpływ na bardzo praktyczne podejście do materiału wykładanego. Dbał o ilustrowanie materiału zajęciami laboratoryjnymi.

Pracował na Politechnice Lwowskiej i zdążył wydać przed pierwszą wojną światową skrypt o pomiarach elektrycznych. Zajmował się także sprawami słownictwa elektrycznego. Pracę we Lwowie przerwała pierwsza wojna światowa. Profesor wstąpił do Legionów. Zaczął jako dowódca plutonu łączności na pierwszej linii, w ciężkich warunkach frontowych. Szybko Go dostrzeżono i niedługo znalazł się w sztabie Legionów z zadaniem organizowania służb łączności. Wtedy łączność zapewniały telefony i głównym zajęciem oddziałów łączności było zakładanie linii telefonicznych, więc wydawałoby się że sprawa była prosta. Trzeba jednak pamiętać że sprzęt był różnego pochodzenia, nie było do niego instrukcji, nie było także regulaminów. To wszystko trzeba było tworzyć i szkolić ludzi i on to właśnie robił. Musiał to robić świetnie skoro awansował dosyć szybko i koniec wojny zastał go w stopniu majora.

Ciekawe ze już w 1915 roku został pierwszym wykładowcą elektrotechniki na Politechnice Warszawskiej, która właśnie wtedy rozpoczęła działalność z polskim językiem wykładowym. Kadry było mało, a profesor posiadał kwalifikacje nabyte w Politechnice Lwowskiej.

Wykład z elektrotechniki obejmował wtedy wszystko, a więc podstawy elektrotechniki, maszyny elektryczne i miernictwo. W Europie kształtowała się tendencja do tworzenia przedmiotów kierunkowych. Profesor zawsze śledził tendencje światowe i już w 1917 roku z przedmiotu ogólnego wydzielono wykład z elektrotechniki mierniczej. Powstało także laboratorium pomiarów elektrycznych.

Nie można znaleźć żadnych danych dotyczących tego jak profesor godził służbę wojskową z pracą na Politechnice. Prawdopodobnie był odkomenderowany do tej pracy bo nie przerwał kontaktu z wojskiem. Później Politechnika i inne warszawskie uczelnie na dwa lata zawiesiły działalność, studenci utworzyli Legię Akademicką, w tym czasie nie było więc trudności z pogodzeniem obowiązków wojskowych z pracą na uczelni.

 W wolnej Polsce profesor pracował w sztabie generalnym. Miał zadanie organizowania służb łączności, ale teraz już na innym poziomie. Profesor był inicjatorem powstania w Zegrzu szkoły łączności wojskowej. Nie był jej komendantem ale prowadził zajęcia. W izbie pamięci w Zegrzu są Jego zdjęcia w mundurze jako egzaminatora kursantów.

Profesor w dwudziestych latach zostawił służbę wojskową, a był już wtedy w stopniu pułkownika i oddał się całkowicie pracom na uczelni. Ponieważ był wybitny w każdej dziedzinie swojej działalności, pozostawił trwałe ślady swej pracy. Najlepszego podsumowania jego dorobku dokonano w czasie sesji zorganizowanej przez Wydział Elektryczny dla uczczenia stulecia urodzin Profesora. Wygłoszono wtedy trzy referaty o trzech dyscyplinach, które On zainicjował. Było to miernictwo elektryczne, technika wysokich napięć i materiałoznawstwo elektryczne.

Profesor, jak już było powiedziane, kładł duży nacisk na zajęcia laboratoryjne. Dzięki Jego staraniom zbudowano na początku lat trzydziestych gmach zwany elektrycznym (teraz nazywany gmachem elektrotechniki) który wszyscy poznaliśmy jako studenci. Ten gmach był zbudowany w zasadzie dla katedry miernictwa elektrycznego i wysokich napięć bo Profesor kierował taką katedrą o podwójnej tematyce. Te dwie dziedziny miały część wspólną, a mianowicie miernictwo wysokonapięciowe. Obszerne pomieszczenia i laboratoryjne i hala wysokich napięć otrzymały wyposażenie na światowym poziomie.

Katedra miała duże osiągnięcia naukowe i dydaktyczne. Powstawały liczne publikacje. Profesor był promotorem największej liczby doktorów na Wydziale Elektrycznym. W tej atmosferze powstała szkoła, w której wychowało się wielu wybitnych profesorów, wiązało się to z Jego osobowością. Przechodzili przez tę „wylęgarnię” różni ludzie którzy się wyróżniali na studiach. Wielu z nich pracowało krótko, bo przechodzili na inne stanowiska, lub specjalizowali się w innych kierunkach. Istotny jest fakt że obserwowano studentów, zbierano informacje o ich postępach i aktywności i pomagano najzdolniejszym w ich dalszym rozwoju.

Jako ilustracja takich działań może posłużyć relacja prof. Stępińskiego. Jako student zgłosił się do Profesora po wakacjach aby zapisać się na zajęcia laboratoryjne. Był spóźniony, bo pracował w czasie wakacji jak wielu studentów znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej. Profesor powiedział że jest już po terminie i może go zapisać dopiero w przyszłym roku. Zaczął się tłumaczyć że pracował, na co usłyszał: „to już jest sprawa dla dziekana, niech Pan przyjdzie do dziekanatu”. Przyszedł do dziekanatu gdzie go przyjął ten sam prof. Drewnowski, tym razem jako dziekan. Może się wydawać że Profesor był nieznośnym formalistą ale tak nie było, on po prostu uważał że sprawy należące do kompetencji dziekana załatwia się w dziekanacie a nie w katedrze. Student wytłumaczył że pracował w cukrowniach i musiał przygotować urządzenia do kampanii, a kampania cukrownicza jak wiadomo zaczyna się na jesieni. Profesor uznał te wyjaśnienia, zapisał go do laboratorium i po zaliczeniu kontakty skończyły się ponieważ student wybrał inną specjalizację. Pod koniec studiów został jednak wezwany do Profesora. Zdziwił się i nie wiedział po co jest wzywany. Okazało się że Profesor spytał go co będzie robił po studiach. Odpowiedział: „chyba wrócę do swoich cukrowni” na co usłyszał odpowiedź: „to dla pana za mało ambitne zajęcie, pan powinien podjąć pracę tam gdzie pan będzie się mógł rozwijać” i wskazał mu jakąś inną pracę. Profesor Stępiński zakończył to wspomnienie tak: „no i w ten sposób doszedłem do stanowiska profesora”.

Opisałem ten fakt, choć ma on postać anegdoty, ponieważ ilustruje on pewien styl działania. W ten sposób wyławiano także późniejszych asystentów i w ogóle pomagano ludziom zdolnym. Mało kto wie w jaki sposób prof. Janusz Lech Jakubowski doktor Honoris Causa Politechniki Warszawskiej, został asystentem Profesora. Czytałem kiedyś we wspomnieniach, że student Jakubowski przyszedł do Profesora z problemem - znalazł w jakimś niemieckim czasopiśmie sprzeczność, jakąś niejasność, że według niego autor artykułu popełnił błąd. Profesor przejrzał materiał i powiedział, że warto to zreferować na zebraniu zakładu. Proszę sobie wyobrazić jakie to było dla studenta w tamtych latach wiekie przeżycie. Przygotował się jak mógł najlepiej i dobrze zreferował. Po przedyskutowaniu przyznano rację studentowi, a nie autorowi artykułu i w konsekwencji zaproponowano mu asystenturę u profesora Drewnowskiego.

Taki styl działania charakteryzował Profesora końca życia.

Tę działalność przerwała wojna. Profesor w przededniu wojny, w sierpniu trzydziestego dziewiątego roku został wybrany na stanowisko rektora Politechniki Warszawskiej. W październiku nie było już inauguracji roku akademickiego. Niemcy Politechnikę zamknęli natychmiast po wkroczeniu do Warszawy. Profesor przestał być rektorem, chociaż przez Polaków był nadal traktowany jako rektor. Oficjalnie zarządzał tym co zostało z Politechniki, choć podlegał mianowanemu przez Niemców zarządcy. Był nim Austriak który zachowywał się bardzo przyzwoicie.

Politechnika działała w ten sposób, że laboratoria które były częściowo ograbione, pracowały dla przemysłu. Niemcy utrzymywali działalność polskiego przemysłu dla swoich celów, głownie militarnych.

Grabież najcenniejszego sprzętu laboratoryjnego była zaplanowana. Niemcy dysponowali spisami najcenniejszej aparatury, przygotowanymi zapewne przez V kolumnę. Coś jednak zostawili, laboratoria mogły działać, a ludzie mieli zatrudnienie. Mimo że znaczna część pracowników PW rozproszyła się i zakazu studiów wyższych organizowano tajne studia. Jest w tym ogromna zasługa Profesora. Oficjalnie prowadzono różne kursy zawodowe, ale pod pretekstem tych kursów, realizowano program studiów akademickich. Na krótko udało się uzyskać zgodę na dokańczanie dyplomów. Wkrótce tę zgodę cofnięto i znów trwały studia tajne.

Zachował się odpis takiego indeksu poświadczony notarialnie. Wiele wpisów ma daty z końca roku 1938 lub z roku 1939. Student nie mógł zdać tylu egzaminów w tak krótkim przedziale czasu. Wyjaśnienie jest proste: profesorowie nie mogli wpisywać przecież dat z roku 1940 lub 1941, gdy Politechnika oficjalnie nie istniała, więc antydatowali wpisy.

Później, pod koniec okupacji, przez ostatnie dwa lata Niemcy pozwoli na stworzenie Państwowej Wyższej Szkoły Technicznej, która w zasadzie miała być szkołą zawodową, ale program realizowali przedwojenni profesorowie i był to program akademicki. Działała także w ograniczonym zakresie szkoła im. H. Wawelberga i S. Rotwanda.

Jak ważne były te działania okazało się po wojnie, kiedy Politechnika wznowiła działalność. Od razu zgłosili się studenci, którzy nie dokończyli studiów i można było rozpocząć zajęcia na różnych latach nie, czekając na rekrutację maturzystów. Maturzystów też zresztą nie byłoby gdyby nie tajne nauczanie, ponieważ Niemcy pozwalali jedynie na działalność szkół podstawowych i zawodowych. Dzięki tym działaniom Politechnika szybko mogła wykształcić inżynierów tak potrzebnych po wojnie.

 Wróćmy jeszcze do czasu wojny. W roku 1942, przed świętem narodowym 11 listopada Profesor został aresztowany jako zakładnik razem z rektorami i innymi osobami ze świata kultury i nauki. W dniu święta nic się nie zdarzyło, ale zakładników nie wypuszczono. Niemcy nie wiedzieli o działalności Profesora, więc nie był poddawany śledztwu. Kiedyś usłyszałem jak Profesor powiedział: „gdyby oni wiedzieli że ja kilka dni wcześniej rozmawiałem z Delegatem Rządu na Kraj, to bym żywy nie wyszedł”. Ostatecznie osadzono Profesora w Dachau. Tam chciano wykorzystać jego kwalifikacje naukowe do prowadzenia badań gleby celem zwiększenia wydajności produkcji rolnej. Zaplanowano jakieś eksperymenty w trakcie których trzeba było mierzyć pH gleby. Profesor musiał rozstrzygnąć problem moralny czy ma pracować dla Niemców. Wyszedł jednak z założenia że zanim coś z tych prac wyniknie, tysiącletnia Rzesza się rozpadnie, a kilku ludzi będzie miało lepsze szanse na przeżycie.

W Dachau były komanda wychodzące do pracy poza teren obozu. Udało się im z jakiegoś rozbitego samolotu wymontować radiostację i przenieść ją na teren obozu. Nie było jej jednak gdzie przechowywać wobec częstych rewizji w blokach. Udało się ją schować w pomieszczeniu tego komanda, gdzie było względnie spokojnie. Brało w tej akcji udział trzech ludzi: Profesor, jeszcze jeden Polak i jeden Czech. Oczywiście używali tej radiostacji tylko do nasłuchu. Dzięki niej wiedzieli, że wybuchło Powstanie Warszawskie, wiedzieli także że się zbliża front. Gdy dowiedzieli się że obóz będzie likwidowany i ruszy transport, wiedzieli też w jakich warunkach się to odbywa i że to oznacza śmierć setek albo i tysięcy ludzi. Wtedy użyto po raz pierwszy radiostacji do nadawania i wezwano pomocy armii amerykańskiej. Jak wiadomo obóz w Dachau był wyzwolony przez desant amerykański wcześniej niż okolica. Przydały się kwalifikacje Profesora.

Tak zakończyła się wojna dla Profesora. Po wojnie nie wrócił on od razu do Polski, ale zorganizował Ośrodek Studiów Polskich w Belgii. Tym których wojna przerwała studia, maturzystom i innym którzy nie ukończyli nauki umożliwiano studia za granicą. Bardzo wielu skorzystało z tych możliwości. Profesor był w kontakcie z Politechniką, miał zgodę na tę działalność, tym nie mniej zaczęto żądać powrotu i Profesor w roku 1947 wrócił do Warszawy. Warto przypomnieć że po wojnie na razie kierował Politechniką prorektor prof. Stefan Straszewicz a prof. Drewnowski był uważany za rektora aż do czasu wyborów dokonanych po wojnie.

Po powrocie Profesor zastał Katedrę podzieloną, Zajęcia z Techniki Wysokich Napięć przejął prof. J. L. Jakubowski tworząc odrębny zakład. Zakład Miernictwa Elektrycznego odbudowywał prof. Bolesław Jabłoński który bardzo wiele zrobił i laboratoria już działały, chociaż większa część sprzętu była wypożyczona. Profesor przejął kierownictwo zakładu i potrafił go w ciągu dwóch - trzech lat doprowadzić, właściwie do przedwojennego stanu. Potwierdza to m.in. prof. Radosław Ładziński. Stan wyposażenia był dobry, były mierniki najwyższych klas, mostki i kompensatory dobrych firm zachodnich. Profesor zawsze był świetnym organizatorem, a teraz potrafił doprowadzić w takich ciężkich warunkach powojennych w bardzo szybkim czasie do odbudowy laboratoriów.

Trzeba dodać że zaraz po wojnie trwała nie tylko odbudowa, ale też tworzenie nowych uczelni. Powstały Politechniki: Gdańska, Szczecińska, Łódzka, Śląska i Wrocławska a w Poznaniu gdzie była z początku tylko szkoła inżynierska również tworzyła się Politechnika. Kadra dydaktyczna pochodziła tylko z dwóch Politechnik: Warszawskiej i Lwowskiej. Jednak ta kadra tak zdziesiątkowana przez wojnę potrafiła temu zadaniu podołać. To była wielka sprawa i także wkład Profesora, ponieważ wielu z tych ludzi właśnie z jego szkoły pochodziło. Trudno wymienić nazwiska wszystkich przedwojennych wychowanków Profesora, tym nie mniej była to znacząca liczba. Trzeba dodać że wielki wkład wnieśli tu także profesorowie i asystenci Politechniki Lwowskiej. Profesorowie mogli objąć katedry, a młodsi pracownicy byli tak dobrze przygotowani, że szybko mogli doktoryzować się. Przykładem może być prof. Andrzej Jelonek, znany metrolog z Wrocławia. Takie były przed wojną studia i taki był poziom.

Profesor po powrocie kontynuował politykę szkolenia kadry, kontynuował tradycję „wylęgarni”. Można tu wymienić profesorów Władysława Findeisena, Jerzego Filipowicza, Tadeusza Oleszyńskiego, Radosława Ładzińskiego, docentów Andrzeja Szulce i Olgierda Przesmyckiego. Ostatni dyplomant Profesora, Anatol Gosiewski też został profesorem na wydziale elektroniki. Oczywiście nie jest to lista kompletna, można by wymienić jeszcze zespół ludzi którzy z Profesorem pracowali do końca, a więc doktorów Zofię Świejkowską i Mariana Kędzierskiego, magistrów Jana Giebartowskiego, Tadeusza Pietruszyńskiego i Wiesława Skarżyńskiego oraz inżyniera Jana Kossakowskiego znanego oświetleniowca. Są to nazwiska, które wszyscy chyba znamy, a przynajmniej większość z nas zaliczała u nich jakieś laboratoria.

Warto dodać, że mimo ściśle określonej specjalizacji dawano studentom przygotowanie ogólne, czego dowodem jest fakt, że kilku profesorów zajęło się z sukcesem innymi dyscyplinami.

Profesor zmarł nagle w Zakopanem w 1952 roku i został pochowany na cmentarzu zasłużonych na Pęksowym Brzyzku ponieważ był znanym taternikiem. Taternictwo było pasją Profesora. W przewodnikach można znaleźć opisy kilku pierwszych wejść, jest także komin Drewnowskiego w Tatrach. Profesor zawsze urlopy spędzał w Zakopanem, nawet wtedy gdy nie mógł już chodzić po górach.

Postawiłem sobie kiedyś pytanie jak wyglądałoby Curiculum Vitae Profesora według współczesnych wymogów. A więc pełny dyplom dobrej uczelni, studia podyplomowe na dwóch uczelniach zagranicznych, dobra znajomość języków obcych i praca w najlepszych zakładach przemysłowych. Poza tym doświadczenie dydaktyczne, skrypty i publikacje naukowe. Jest jeszcze zwykle rubryka „hobby” i podobno niektórzy pracodawcy chętnie widzą w tej rubryce sporty ekstremalne. I ten wymóg byłby spełniony, bo taternictwo jest sportem ekstremalnym. Jak widać dobre przygotowanie i aktywność są to wartości ponadczasowe.

Pamiątki jakie pozostały to ulica w Warszawie, izba pamięci i ulica w Zegrzu, izba pamięci na Podlasiu skąd pochodzi ród Drewnowskich. Jest także zespół szkół im. K. Drewnowskiego, są dwie nagrody przydzielane przez SEP i przez PAN. Jest audytorium Profesora w gmachu Elektrycznym, audytorium w którym On wykładał przez wiele lat przed wojną i po wojnie. Najtrwalszą pamiątką jest jednak pamięć ludzi którzy Profesorowi zawdzięczają swój dobry start w życiu zawodowym, start który był podstawą dalszych sukcesów.

 

—————————————————

*/ w r.ak.1951/52, autor był zastępcą asystenta w Zakładzie Miernictwa Elektrycznego Politechniki Warszawskiej.

**/ chodzi o 45-lat SAiP OW SEP.