APW'04
'Automatyka i Pomiary w Warszawie 2004'
(16 września 2004 r.)

Konferencja integracyjno-historyczna zorganizowana z okazji 45-lat Sekcji Automatyki i Pomiarów OW SEP



DYSKUSJA na konferencji APW'04

Dyskusję prowadził kol. Andrzej Marusak. W dyskusji udział wzięli: Tadeusz Karwat, Jacek Przygodzki, NN — osoba nieznana, Zygmunt Jarosz, Jan Felicki, Andrzej Marusak, Zdzisław Gręda, Jan Tauzowski. Dyskusję i konferencję APW'04 zamknął kol. Andrzej Marusak.

Andrzej Marusak:

Przystępujemy do dyskusji. Niewiele czasu zostało nam na dyskusję, tylko 35 minut. Przypominam Państwu, że tematem dyskusji jest historia, integracja automatyki i pomiarów, ale można trochę zboczyć z tego tematu, bardzo proszę. Proszę bardzo, głos zabiera dr Tadeusz Karwat.

Tadeusz Karwat:

Ja pracowałem przez długie lata z prof. Cholewickim i prof. Kotowskim. Prof. Kotowski to jest wyjątkowo barwna postać. Był dłuższy okres czasu, gdy Profesor do pracy przyjeżdżał na rowerze. …<niezrozumiałe>* … Rower stał u niego w gabinecie, i tym się szczycił. Ale na prawdę przez kilka lat … <niezrozumiałe> …


* Nawiasami kątowymi oznaczono przypisy redakcji.

A. Marusak: Czy można Ci przerwać? Gdybyś podszedł do mikrofonu to jakość nagrania byłaby znacznie lepsza. Bardzo proszę.

T. Karwat:

Pamiętam, jak zdawałem egzamin u Profesora Kotowskiego. To nie było to, gdy indeksy latały przez okno w Gmachu Głównym na zewnątrz, to nie była ta sytuacja. Trzech nas zdawało, a był to już semestr ostatni. Pamiętam, wyższe harmoniczne w obwodach trójfazowych.

Pytanie. Dziękuję. Pytanie. Dziękuję. Pytanie. Dziękuję.

Drugie pytanie; i odpowiedź, “dziękuję, dziękuję, dziękuję.”

O, trzech panów nie zdało.

A dlaczego?

Bo panowie nie odpowiedzieli dokładnie tak, jak ja mówiłem na wykładzie.

O przepraszam — ja mówię — ja mówiłem dokładnie tak.

Nie, proszę pana, ja się nie mylę.

A zobaczymy. Otworzyłem zeszyt i mówię:

Na lewej stronie u dołu jest to napisane i po kolei mu cytuję.

— No tak, pan zdał na trójkę. Panowie nie zdali.

Potem ten sam egzamin, ponieważ mnie to nie zadowalało — trójka. Wtedy już miałem stypendium naukowe i musiałem mieć średnią ocen ponad cztery. Poszedłem na poprawkę egzaminu do prof. Bolkowskiego (wtedy doktora Bolkowskiego). Dr Bolkowski mówi tak:

Jeżeli po doc. Kotowskim, to może jednak do profesora Cholewickiego?

Wysłał mnie do Cholewickiego. Cholewickiemu powiedziałem jak sytuacja wygląda, że jednak trójka mnie nie zadowala, a prof. Kotowski zaproponował mi trzy. Cholewicki popatrzył na mnie i mówi:

Mhm, mhm. Siadaj pan.

Ja już siedziałem, ale mówi:

Siadaj pan.

Więc ja już nic nie mówię, siedzę.

A o co profesor pytał?

O wyższe harmoniczne w obwodach trójfazowych i to się najbardziej nie podobało profesorowi.

Mhm, no to niech pan mi to przedstawi.

No to przedstawiłem profesorowi i potem się pyta:

O nic więcej nie będę pana pytał, a czy pana ocena cztery zadowala?

No, nie mogłem być bezczelny. Oczywiście, zadowalała mnie i na tym skończyłem. Jeszcze jedno wspomnienie, jeżeli mogę …

Był tutaj prof. Kryński, "hrabia Kryński", jak wszyscy mówili. Pamiętacie koledzy, prawda? Pamiętam egzamin u prof. Kryńskiego. Tak, wyjątkowo elegancki pan, taki zasadniczy. Jego denerwowała głupota ludzi, strasznie denerwowała.

Siedzę pod salą z godzinę, z półtorej. Tam <w gabinecie prof. Kryńskiego>, jakaś głośna rozmowa, awantura, coś się dzieje. Nie wiem: wejść, nie wejść? Jak student. W końcu zapukałem, prof. Kryński mnie wpuścił:

Słucham pana.

Byłem umówiony na egzamin.

A, proszę. Niech pan siada.

Posadził mnie, chodzi za mną za plecami, coś tam sekretarce opowiada i nic. Minęło dziesięć minut.

Skończył Pan już?

Nie, jeszcze pytań nie miałem.

Aha.

Dostałem jakieś pytanie, jak zacząłem mówić, profesor mówi:

Dziękuję Panu, zdał Pan.

Ja mówię: Panie profesorze, a na ile?

Na cztery. Starczy?

Starczy. …<fragment niezrozumiały>…Wspaniała postać.

I jeszcze, jeżeli mogę jeszcze jedną rzecz…

Oblałem egzamin, u wtedy jeszcze doktora Konarzewskiego, słoneczkiem nazywanego. U profesora Majzla w zakładzie było dwóch asystentów: jego zięć Kostyrko i dr Konarzewski. Przychodzę na ten egzamin i Kostyrko mówi:

Na egzaminie będą trzy tematy, pół godziny na temat i potem będzie to oceniane.

Po godzinie, Konarzewski zbiera prace. Ja miałem dwa tematy zrobione, trzeciego nie zrobiłem, bo nie zdążyłem po prostu, pół godziny jeszcze miałem. No, zdenerwowałem się bo nieopatrznie "głupi" Karwat dał indeks, kiedy wchodził na salę. No, gdybym dał legitymację, nic by się nie stało, a ten mi wpisał dwóję do indeksu.

Tak więc mam jedyną dwóję w indeksie, od Konarzewskiego właśnie, a oceny były proste: jedno pytanie, jakieś tam kratownice, dynamika kratownic, coś takiego — ocena cztery, drugie pytanie ocenił na trzy i pół, no bo jednostek nie było gdzieś dopisanych, a trzecie — zero. No i po strachu, a rachunek był taki: suma — siedem i pół, przez trzy to dwa i pół, a więc wpisał mi dwóję do indeksu. Poniekąd miał rację, ale tak się zdenerwowałem, że nie wiem.

Dziekanem był wtedy prof. Władysław Latek. Znamy wszyscy prof. Latka, wspaniała postać, wyjątkowo barwna, wspaniała postać. Życzliwy dla studentów. To było w środę — ta dwója w indeksie. Prosiłem go, błagałem, żeby zrobił egzamin komisyjny, żeby cokolwiek. On mówi:

Spokojnie, spokojnie. Na pewno pan zda, niech pan się nie stresuje.

No i wymusił na prof. Majzlu egzamin dla mnie w piątek, za dwa dni. Oczywiście, przychodzę, siadam, egzamin. Pierwszym egzaminatorem jest, jakże by, nie inaczej tylko Konarzewski. Pana prof. Latka prosiłem, żeby przyszedł. Jednak patrzcie, dziekan, jaka postać, znalazł tę chwilę czasu, przyszedł na ten egzamin. Przyszedł, oczywiście porozmawiał gdzieś z Majzlem i pytanie, Kostyrko zadaje pytanie, ja odpowiadam, ten przerywa:

To nie na temat.

I po takich trzech podejściach, ja w końcu wstałem i mówię do profesora Majzla:

Panie profesorze, ale pan doktor Kostyrko uniemożiwia mi odpowiadanie.

Ależ jakże, pan jest bezczelny — do mnie Konarzewski mówi.

Ja mówię: No przepraszam bardzo, proszę pozwolić mi do końca omówić te pytania.

Majzel mówi:

Tak, tak, niech pan mówi do końca.

Odpowiedziałem. Tam jeszcze pytanie, jeszcze pytanie, jeszcze coś tam było, jeszcze kilka pytań.

W końcu, Majzel mówi:

No, widzę, że pan umie i pan zdał.

A na jaką ocenę? – znów ta sprawa tej oceny była.

No, po dwójce na trzy, nie mogę więcej panu postawić.

Panie profesorze, to mnie nie zadowala — i znów ta sama historia, stypendium i tak dalej…

Godzinę w sumie trwał egzamin i po tej godzinie wpisali mi do indeksu piątkę. Mam satysfakcję — w środę dwója, a w piątek — piątka.

Pan profesor Latek… <uwaga z sali> … proszę, tak, wspaniały człowiek, naprawdę on cicho mówił, miał jedno płuco. Na jego wykłady chodziłem, bo z przyjemnością słuchałem, jak on mówił z taką ekstazą, wspaniale mówił. Cicho mówił. Pierwsze rzędy słyszały, dalej nie, bo mówił cicho …

Tak, w indeksie mam dwóję we środę, a w piątek — piątkę. Ale, jak wyszedłem z tej sali, jak klapnąłem na tej dębowej ławie tam, tu w Mechanice <chodzi o gmach Mechaniki> była taka dębowa ława przy wyjściu zaraz przy schodach, to z godzinę się nie mogłem ruszyć.

To było kilka wspominek, takich trochę na wesoło. Dziękuję państwu za cierpliwość.

Jacek Przygodzki:

Ja jeszcze raz pozwalam sobie zabrać mikrofon, bo zapomniałem o jednej rzeczy.

Można by to nazwać zakończeniem kariery wojskowej prof. Kazimierza Drewnowskiego, a było to kilka lat temu, czyli wiele lat po jego śmierci. Mianowicie, kilka lat temu, nie pamiętam dokładnie roku, imię profesora nadano centralnemu węzłowi łączności Ministerstwa Obrony Narodowej, które mieści się niedaleko, w Alei Żwirki i Wigury.

Była uroczystość duża. Wojsko ma swoje piękne tradycje, jest i medal jakiś, który tam wręczają, jest i odznaka na furażerkach, taki proporczyk jak gdyby biało-niebieski z literami KD i tak dalej. Czyli ta jednostka ma imię prof. Drewnowskiego.

Po prostu teraz się wyciąga tradycje przedwojenne wojskowe i do nich zaliczono właśnie osobę profesora Drewnowskiego. Dziękuję.

NN:

Ja nie jestem w tej branży, której poświęcona jest ta konferencja (pomiary i automatyka) lecz z zupełnie innej ale dziwi mnie, że tutaj nie padło w ogóle nazwisko prof. Nowackiego <Jana Pawła>, przecież … <uwagi z sali> … ja nie usłyszałem, przepraszam, przepraszam. Może nie na wszystkich <referatach>. Profesor Nowacki był kierownikiem Katedry Miernictwa, w pierwszej połowie lat 50–tych. Wykłady prowadził też z automatyki, był przewodniczącym międzynarodowego związku automatyków <IFAC> i tak dalej … ale jeżeli padło jego nazwisko, to się wycofuję. Dziękuję bardzo.

A. Marusak: Nazwisko prof. J.P. Nowackiego było wymieniane, co najmniej dwa razy. Proszę bardzo, głos zabierze kol. Zygmunt Jarosz.

Zygmunt Jarosz:

Na drugim roku studiów zagubiono mi indeks w dziekanacie niestety, bo kolega grupowy nie dopatrzył formalności no i indeks przepadł. Złożyło się tak, że wcześniej zdałem egzamin u prof. Lebsona, pomijając ocenę, która była powiedzmy piątką, to nie ważne, ale <niezrozumiałe> jak mam odzyskać tę ocenę?

Drugi raz nie miałem zamiaru zdawać i czasu nie było. W związku z czym poszedłem do profesora i bezczelnie mówię: panie profesorze, proszę, tutaj sytuację mam taką, przy czym mam duplikat indeksu i proszę o wpisanie wyniku egzaminu.

Pan zdawał?

Tak

U kogo?

U pana profesora właśnie. Przyjrzał się uważnie.

No dobrze, a na jaką ocenę pan zdał?

Ja mówię: na piątkę. Jeszcze raz się zdumiał, ale w końcu mówi:

Ach, trzeba studentom wierzyć.

I ciach, podpisał. Dziękuję bardzo.

Jan Felicki:

Proszę państwa, ja chciałem powiedzieć parę słów o początkach automatyki na Politechnice Warszawskiej.

Otóż, był to rok 1952 i niezależnie od pewnego zainteresowania automatyką wśród pracowników naukowych, wśród asystentów liderem tej grupy zainteresowanych był obecny prof. Findeisen, a wówczas aspirant. To zainteresowanie automatyką pojawiło się również wśród studentów.

To były lata, w których obowiązywało hasło, które później przeniesione zostało do handlu: “Klient ma zawsze rację”, ale wtedy – student miał zawsze rację, a w szczególności student zaangażowany. W grupie studentów powstało zainteresowanie automatyką, zgłosili się do Katedry i poza programem, były organizowane seminaria, specjalnie dla nich. Właśnie Straszak, który dzisiaj miał mieć referat, był w tej grupie.

Po dyplomie inżynierskim, chyba ta grupa właśnie bardzo dobrze wypadła na egzaminie dyplomowym, bo pojechali na wczasy do ośrodka w Maciejowcu, który w zasadzie był przeznaczony dla pracowników naukowych. Tam spotkali Gdańszczanina — prof. Leśkiewicza. Przyjechali rozentuzjazmowani, że taki wspaniały automatyk jest w Gdańsku. W wyniku tego kontaktu, prof. Leśkiewicz, wówczas doktor Leśkiewicz (pracownik Instytutu Maszyn Przepływowych, o ile się nie mylę u prof. Szewalskiego) zaczął przyjeżdżać do nas na wykłady zlecone, właśnie dla tej grupy zainteresowanych.

Oto jakie są skojarzenia i losy, a dzięki temu mamy automatykę na Wydziałach Południowych <Politechniki Warszawskiej>, bo później profesor Leśkiewicz przeniósł się do Warszawy. Dziękuję bardzo za uwagę.

A. Marusak:

Widzę na sali pana prof. Radosława Ładzińskiego. Ja byłem studentem w Katedrze Automatyki i Telemechaniki u profesora Findeisena na Wydziale Łączności (obecnie Instytut Automatyki i Informatyki Stosowanej na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych). Te studia rozpoczynało się po trzecim roku.

Miałem okazję słuchać wykładów pana prof. Ładzińskiego, na których cała grupa automatyki – 16 osób – siedziała jak wryta i słuchała spektaklu, który roztaczał pan profesor Ładziński na temat Elementów Automatyki.

Kiedy zacząłem pracować na Wydziale Elektrycznym <PW>, koledzy tutaj powiedzieli mi, że pan prof. Ładziński wykładał również na Wydziale Elektrycznym i dodawali, że “to ten, który taki show produkuje”. Byliśmy więc zgodni w ocenie talentów dydaktycznych pana prof. Ładzińskiego. Jeśli ktoś tutaj siedzi, kto słuchał takich wykładów, to może również potwierdzić. Bardzo proszę.

Zdzisław Gręda:

Proszę państwa. Chciałem wprowadzić dosyć wesoły element związany z konferencją Automatyka i Pomiary w Warszawie ’04.

Swego czasu, w szkole średniej elektronicznej mieliśmy pierwszą lekcję automatyki. Wiadomo, każdy czuł się: “no tak, będziemy wielkimi elektronikami, posłuchamy zasady działania wzmacniaczy i tak dalej, zasady sprzężeń zwrotnych”.

Jakież było nasze osłupienie, kiedy wykładowca przedstawiał nam sprzężenie zwrotne na podstawie zasady działania spłuczki klozetowej. Pomyśleliśmy: “facet oszalał, czy jak?” Ale faktycznie, wtedy zrozumieliśmy w najbardziej prosty i podstawowy sposób samą zasadę działania sprzężenia zwrotnego.

Później, im bardziej zagłębialiśmy się w tę tematykę, tym bardziej było nam to po prostu pomocne. Pewne rzeczy, nazwijmy to bardziej takie teoretyczne, bardziej abstrakcyjne, najlepiej przenieść na życie codzienne. W taki sposób można najwięcej rzeczy zrozumieć. Jeśli pewne zawiłości matematyczne przeniesie na grunt fizyczny, to można łatwiej wyobrazić sobie ten proces i wtedy jest to zdecydowanie łatwiejsze do zrozumienia. Tak, chciałem się podzielić tą anegdotą. Dziękuję państwu.

Jan Tauzowski:

Z serii anegdot chciałbym wytłumaczyć dlaczego tak mocno utrwalił mi się po tylu latach temat pracy doktorskiej prof. Tadeusza Kaczorka.

Może z dwóch powodów. Po pierwsze, przewód prowadził prof. Jan Podoski, a w składzie komisji był również prof. Janusz Lech Jakubowski. Mnie, jako stażystę wyznaczono do pisania protokółu tego zebrania. Chodziło o taką sprawę, że prof. Jakubowski miał gdzieś jakąś bardzo ważną konferencję i musiał wyjechać w połowie tego zebrania, więc spieszył się.

W trakcie zebrania, prof. Jakubowski spojrzał i szybko przerzucił rozprawę: “Analiza i synteza obwodów elektrycznych z prostownikami i bez”.

Co? A dlaczego bez?

A prof. Podoski znalazł się i mówi:

Kłopoty dewizowe.

Dziękuję uprzejmie.

A. Marusak:

Mamy jeszcze 15 minut więc może państwo zastanowią się co powiedzieć ciekawego. Ja natomiast mogę poinformować, jakie są nasze plany odnośnie tej konferencji.

Referaty chcemy wydać w formie książkowej, dołożymy dyskusję i ciekawe rzeczy z wystąpień, bo nie zawsze w referacie jest napisane to, co się mówi. Następnie, wydamy to na CD ROM i puścimy w Internecie. Kręcimy film, w związku z czym spróbujemy stworzyć z tego film. Nie będzie to trwało 6 godzin — tak, jak konferencja — ale najwyżej godzinę. Natomiast jeśli chodzi o rozsyłanie materiałów, to proszę o podanie adresów, pod które mamy je rozsyłać. Spodziewamy się otrzymania państwa referatów do końca września, wtedy będziemy mogli zmieścić się w tegorocznych terminach.

Ľ Myślę, że już jesteśmy tak zmęczeni, że chcemy odpocząć.

Tak więc, na tym zakończymy obrady APW'04. Bardzo państwu dziękuję za przybycie, za zainteresowanie, za wzięcie udziału w tej konferencji. Jeszcze raz wszystkiego dobrego. Do widzenia.

———————————————————